środa, 3 września 2014

Rozdział 19.



Wiem, że Luke jeszcze przez jakiś czas będzie niedostępny, nie będzie pokazywał wszystkiego, ale mam pewność, że jest lepiej i że już nie podniesie na mnie ręki. Ten człowiek się zmienia, a raczej odradza ponownie. Tak jak feniks z popiołów.
Siedzimy na kanapie, kiedy do domu wchodzą Jai i Beau i patrzą na chłopaka siedzącego obok mnie. 

- Stary, co to za kolesie stoją przed naszym domem? – Beau wskakuje na kanapę obok mnie, niemal przygniatając mnie udem.
- Jai, pamiętasz jak napadnięto Annabelle? To oni.
- Co oni tutaj robią?! – Drugi bliźniak patrzy na nas wystraszony.
- Obawiam się, że Anne musi zostać na noc.
- Nie ma sprawy, tylko nie szalejcie. – Najstarszy z braci idzie do kuchni i głupio się śmieje. Nam jednak nie jest do śmiechu. 

Luke chce mnie namówić bym spała w jego pokoju, a on prześpi się na kanapie. Odmawiam. Zostaję w salonie z kilkoma kocami i poduszką. Gaszę światło i wpełzam pod ciepły koc. Czuję się obserwowana, wiem, że nadal tam stoją. 

Przez pół nocy nie mogę zasnąć, a jak już zasnę, budzę się po kilkunastu minutach. 

Budzę się po raz któryś z kolei i zauważam sylwetkę, która siedzi tuż przy kanapie. Szybko się podnoszę, ale w porę zdaję sobie sprawę, że to tylko Luke.

- Sprawdzałem czy jeszcze tam są.
- Która godzina?
- Jakoś po drugiej, idź spać, nie martw się, tutaj jesteś bezpieczna. – Kiwa głową bym się położyła.
- Są tam, prawda? 

Nie odpowiada, potakuje tylko i idzie na górę. Próbuję zasnąć, ale już nie daję rady. Całą noc siedzę na kanapie i patrzę się w ścianę koloru pomarańczowego. W szkole będę wyglądać jak duch, ale nie bardzo mnie to w tym momencie obchodzi. 

Wygląd, czy jest coś mniej ważnego, czym miałabym sobie teraz zaprzątać głowę? Wątpię. Nie szukam miłości, dlatego nie obchodzi mnie to, jak będę wyglądać dzisiaj w szkole. Pewnie strasznie, ale jak można wyglądać po nieprzespanej nocy, dodatkowo nie mając przy sobie żadnych kosmetyków? Ciężkie jest życie dziewczyny. 

O siódmej Luke schodzi na dół, kiedy mnie widzi, lekko się krzywi.

- Jesteś trochę czarna – próbuje się ze mnie nie śmiać, ale jakoś mu nie wychodzi.
- Tak, śmiej się ze mnie. Wy, faceci. – Wzdycham, omijam Luke’a i idę do łazienki, by trochę ogarnąć swoją twarz. 

Ciekawa jestem, co pomyślą moi przyjaciele, kiedy zobaczą mnie z Luke’iem.
Idziemy do szkoły, a ja po prostu dziwnie się czuję, nawet bardzo. Mimo wszystko mam pewność, że ktoś mnie obroni, jak nie daj Boże ci kolesie mnie zaatakują. Mam ogromną nadzieję, że nigdy więcej do tego nie dojdzie. 

Wszyscy ludzie ze szkoły patrzą na nas jakbyśmy kogoś zabili. Czego ci ludzie od nas chcą? W budynku rozdzielamy się, ja idę do przyjaciół, a on w kierunku swojej szafki.

Wiem, że Luke będzie czekał na mnie pod szkołą, żeby odprowadzić do domu, co ja powiem znajomym? Pozostaje mi tylko prawda, już wystarczająco często muszę ich okłamywać lub ukrywać pewne rzeczy. Oni po prostu nie mogą dowiedzieć się, co stało się kilka tygodni temu. Wiemy tylko ja, Luke, Jai i Beau i niech tak lepiej pozostanie. 

Podchodzę do Daniela i Elizabeth.

- Cześć wam – uśmiecham się jak tylko mogę, by nie zauważyli mojego zmęczenia, ale to na nic.
- Spałaś coś w nocy?
- Niezbyt. – Ziewam, kiedy nauczyciel przechodzi obok nas, by otworzyć klasę.
- Może pójdziemy dzisiaj na kręgle? – Beth patrzy na mnie z nadzieją.
- Dzisiaj nie dam rady.
- No to może chociaż odprowadzimy cię do domu? – Uśmiecha się.
- Już z kimś wracam – zagryzam lekko dolną wargę, nie wiem dlaczego.
- Jak to?! – Skip wybucha jak bomba z opóźnionym zapłonem.
- Wracam z Luke’iem.
- Nie możesz go odwołać? – Daniel jest wściekły, przecież można się było tego spodziewać.
- Już się z nim umówiłam… - Chłopak automatycznie się na mnie obraża, to było nieuniknione. Elizabeth tylko patrzy na mnie z troską. Ludzie, nie jestem dzieckiem, poza tym z Luke’iem już wszystko dobrze. 

Wychodzę ze szkoły i dostrzegam Brooksa opartego o ścianę. 

- Cześć – podchodzę do szkolnego łobuza i pierwszy raz w życiu nie wiem co powiedzieć.

 Zbyt wiele rzeczy zaprząta moja głowę. Przyjaciele zaczynają się na mnie obrażać, ponieważ nie mogę im nic powiedzieć. Do tego Daniel będzie się obrażał o każdego chłopaka, z którym nic mnie nie łączy. Kiedy ten chłopak sobie odpuści?

- Co ty taka cicha? – Luke jest wyraźnie zdziwiony.
- Naprawdę cię to interesuje? – Jestem smutna i nie potrafię tego ukryć nawet przed samą sobą, co kiedyś świetnie mi wychodziło.
- Naprawdę – zatrzymuje mnie kładąc rękę na moim ramieniu. – Stało się coś?
- Wiesz jak to jest, kiedy chcesz coś komuś powiedzieć, ale nie możesz, by nie wpakować bliskich w kłopoty?
- No, powiedzmy.
- Tak właśnie się czuję. Poza tym Daniel znowu strzela swoje głupie fochy.
- Dlaczego?
- Bo wracam z tobą do domu. To jest głupie.
- Dla niego to nie jest głupie.
- Tłumaczyłam mu już kilka razy, że nic z tego nie będzie. To tylko mój przyjaciel.
- Zfriendzonowałaś go, co nie zmienia faktu, że nadal lubi cię trochę bardziej niż powinien. – Rozkłada ręce i parzy na mnie z rozbawieniem.
- Widzę, że sporo o tym wiesz. Pewnie mnóstwo związków za tobą – zaczynam używać sarkazmu, bo smutek przeradza się w złość.
- Nie bądź tego taka pewna, w ogóle dlaczego tak myślisz?
- Tyle dziewczyn na ciebie leci, to pewnie nie raz z tego skorzystałeś – prycham.
- Naprawdę uważasz, że taki jestem? Fajne masz o mnie zdanie. Nie traktuję dziewczyn przedmiotowo.
- Tylko je bijesz? – Nie wytrzymuję i wykrzykuje mu to prosto w twarz na środku chodnika.
- Musiałaś, prawda? Chcesz mi pomóc, czy zaszkodzić? Bo już sam nie wiem. Co z tobą jest nie tak, dziewczyno? Otworzyłem się na ciebie, a ty co… Będziesz mi to wypominać do końca życia?! Myślisz, że jest łatwo? Nie jest kurwa łatwo! Nigdy nie było i pewnie nie będzie. I wiesz, co sobie raz pomyślałem? Że w końcu mam przyjaciela, z którym mogę pogadać, choć ciężko było cokolwiek ode mnie usłyszeć i… to i tak było dla mnie dużo. Popełniłem błędy, ale ich nie powtórzyłem. Masz zamiar w kółko mi o nich przypominać? Akurat teraz, kiedy jest lepiej? Myślisz, że kim ty jesteś, żeby tak pogrywać z ludźmi?
- Jestem nikim. – Nie mam już siły na nic. 

Luke właśnie mi wszystko wygarnął, poza tym traktuje mnie jak przyjaciółkę, a ja zachowałam się jak suka. 

- Słucham?
- Dobrze słyszysz, jestem cholernym nikim. Wszystko niszczę. – Nie chcę płakać, ale łzy samoistnie spływają mi po policzkach. – Możesz iść do domu. Już mi wszystko jedno, czy wiedzą gdzie mieszkam. – Odchodzę zostawiając go na chodniku.
- Czekaj! Idę z tobą, nie denerwuj mnie, dziewczyno.
- A tobie o co chodzi? Najpierw na mnie najeżdżasz, a teraz jeszcze każesz mi czekać? Może to z tobą jest coś nie tak?!
- Annabelle, co się z tobą stało?
- Wiesz co się stało? – Wreszcie to do mnie dociera. – Tak cholernie się boję, Luke. Boję się, że będą pod moim domem. Boję się, że będą tam każdej nocy. A ja w końcu o tym zapomnę i po prostu wejdę im w ręce. Boję się, że nie dadzą mi spokoju.  – Teraz płaczę i nie mam zamiaru tego ukrywać, muszę się wypłakać, bo potem będzie już tylko lepiej. Ludzie dziwnie na nas patrzą, a jeden dzieciak krzyczy.
- No już, pogódź się z nią. Pocałuj i wszystko będzie dobrze, tylko niech ona skończy ryczeć!

Śmieję się przez łzy. 

- Nic ci nie będzie, już ja o to zadbam.
- Tak jak ostatnio poszedłeś z nimi pogadać?
- Znowu będziesz mi wypominać?
- Nie wypominam, nie chcę żebyś znowu tak skończył. Myślisz, że opatrywanie twojej twarzy to moje ulubione zajęcie?
- Ok, wygrałaś. A teraz chodźmy, bo ludzie zaczynają gadać.
- Ponoć o to nie dbasz?
- Bo nie, ale wydaje mi się, że zaraz zaczną dzwonić do szpitala psychiatrycznego z pytaniem, czy nie uciekła im podopieczna.
- Jesteś straszny! – Uderzam go pięścią w ramię, a on zaczyna się śmiać. Luke Brooks się śmieje, a to wszystko dzięki mnie. Cieplej się robi na sercu, kiedy człowiek widzi tak wielką zmianę w innej osobie. 

Proszę Luke’a, by poczekał ze mną przynajmniej do dwudziestej, ponieważ chcę mieć pewność, czy wiedzą, gdzie mieszkam, a nie chciałabym być wtedy sama. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu Brooks nie ma nic przeciwko temu. Jedynym jego warunkiem jest coś dobrego do jedzenia. Nie mam czasu na gotowanie, więc zamawiam pizzę. 

Jestem tak bardzo przewrażliwiona, że podskakuje na dźwięk dzwonka. Luke mnie uspokaja mówiąc, że to tylko facet z naszym jedzeniem. 

- Uspokój się, skąd mieliby wiedzieć, gdzie mieszkasz. – Patrzy na mnie, trzymając wielkie pudło z pizzą. 

Po zjedzeniu mojej części posiłku, nachodzi mnie straszna senność i po prostu zasypiam z pudełkiem na kolanach. 

Budzę się w swoim łóżku, przykryta po uszy kołdrą. Przecieram zaspane oczy i sięgam po telefon. Druga w nocy. Schodzę ostrożnie na dół, dom jest pusty, po Luke’u nie ma ani śladu. Tak jakby całe to popołudnie mi się przyśniło. Podchodzę do okna w salonie i pełna obaw wyglądam przez nie na zewnątrz. Nikogo nie ma, więc odchodzę z ulgą. Najwidoczniej nie mają zielonego pojęcia, gdzie mieszkam. Spokojniejsza o tę informację wchodzę do góry i kładę się z powrotem do łóżka. Świat od razu wydaje się piękniejszy, kiedy wiesz, że nic ci nie zagraża. 


W szkole, jak to w szkole. Daniel nadal się na mnie gniewa, a Elizabeth patrzy z zainteresowaniem. Tylko James zachowuje się tak jak zawsze. Po szkole widzę się z Arianą, która nie przestaje mówić o Jai’u. Kiedy jestem z dziewczyną nie zwracam uwagi na cały świat, bo jesteśmy pogrążone rozmową. I niestety nie zauważam trzech mężczyzn, którzy idą za mną krok w krok aż pod sam dom. 

Zamykam za sobą drzwi, zsuwam buty ze stóp i wchodzę do zalanej blaskiem słońca kuchni. Mam ochotę na coś naprawdę dobrego, ale kiedy otwieram lodówkę, przechodzi mnie lekkie rozczarowanie, ponieważ niewiele się w niej znajduje. Postanawiam więc ponownie zamówić pizzę i zjeść całą sama. 

Czekam z niecierpliwością na moje jedzenie, oglądając powtórki programów kulinarnych. Na szczęście dzisiaj piątek i nie martwię się, że nie będę przygotowana do szkoły. Po kilkunastu minutach słyszę dzwonek do drzwi, więc energicznie podnoszę się z kanapy i biorę portfel ze stolika i idę otworzyć. 

Kiedy mam już zamknąć drzwi, a dostawca pizzy odchodzi, jestem w stanie objąć wzrokiem całe podwórko. Dostrzegam trzech osobników patrzących się prosto na mnie.
Jeden z nich cwaniacko się uśmiecha, co nie wróży nic dobrego. Zatrzaskuję drzwi i niemal upuszczam pudełko z jedzeniem na podłogę. Cały apetyt i głód zniknikają w kilka sekund. Co mam teraz zrobić? Jak się dowiedzieli? 

Krążę nerwowo po pokoju, kiedy zdaję sobie sprawę, że wszystko widać przez niezasłonięte okna. Szybko opuszczam wszystkie rolety znajdujące się w pomieszczeniu i czuję się już odrobinę bezpieczniej. 

Chwytam telefon, który został na kanapie i patrzę na numer Luke’a. Dzwonić czy nie? Przecież jak go zauważą, to tylko pogorszę sprawę. 

Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, chłopak nadal nie odbiera, już mam się rozłączyć, kiedy słyszę przeciągłe „haaaaaaloooooo?”

- Luke, oni są pod moim domem. Nie wiem, co mam robić. – Nie potrafię ukryć strachu, a tym bardziej drżącego głosu.
- Zaraz tam będę.
- Zauważą cię. – Zaczynam się bać nie tylko o siebie.
- O to się nie martw, poradzę sobie. – Rozłącza się i nie mam możliwości niczego dodać. 

Gaszę wszystkie światła i udaję się do swojego pokoju pewna obaw i niechęci do dalszego życia. 


***********
Cześć wszystkim. Mam nadzieję, że nie zanudzę was na śmierć tym opowiadaniem haha. Nie wiem, kiedy będzie kolejny, ale postaram się dodać go jak najszybciej. Oczywiście liczę na jakieś komentarze ;) Do następnego!