niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 12.



Nigdy wcześniej nie byłam u Ariany, rozglądam się po pokoju, którego ściany są koloru wrzosowego, a meble śnieżnobiałe. Ari leży na dużym łóżku z baldachimem i po chwili ciszy odwraca się w moją stronę. Jej mina nie wskazuje na to, by była zadowolona z moich odwiedzin. 

- Co ty tutaj robisz, Annabelle? – patrzy na mnie poirytowana.
- Martwiłam się, nie odzywałaś się do mnie, inni nie chcieli mi nic powiedzieć, więc przyszłam się czegoś dowiedzieć – robię krok w jej stronę, ale widząc minę dziewczyny, rezygnuję z pomysłu, by do niej podejść.
- Nie wiem, po co tu przyszłaś, wyjdź proszę – pokazuje mi drzwi.
- Czy w końcu ktoś mi powie, co takiego złego zrobiłam? Czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie? – rozkładam ręce w geście bezradności.
- Nie udawaj głupiej, Anne. Daniel mi wszystko powiedział – Ariana krzyżuje ręce na piersi i patrzy na mnie wyzywająco.
- Ale o czym powiedział? – czuję się strasznie bezradna w tej sytuacji, bo nie mam pojęcia, o czym dziewczyna do mnie mówi, a tym bardziej o tym, co mógł powiedzieć jej Daniel.
- Codziennie gadasz sobie z Jai’em, świetnie czujecie się w swoim towarzystwie, cały czas się śmiejecie – milknie na chwilę – przecież wiesz, jak bardzo go lubię i robisz mi takie coś. Naprawdę mnie to zabolało, no ale skoro coś do siebie czujecie, to chyba nie mogę nic na to poradzić – głos jej się załamuje i urywa nasz kontakt wzrokowy, wiem, że właśnie próbuje powstrzymać się od płaczu.
- Ari, co ty za bzdury opowiadasz?! Daniel chyba jeszcze nigdy porządnie nie oberwał za gadanie takich rzeczy. Z Jai’em rozmawiam o Luke’u. Nic mnie z nim nie łączy, żadne uczucie. Przecież wiesz, że nigdy bym ci tego nie zrobiła – próbuję do niej podejść, ale dziewczyna cały czas się cofa.
- Ale Daniel mówił…
- Zapomnij co mówił Skip, on nic nie wie. Nie mam pojęcia, dlaczego to wszystko zrobił, ale oberwie mu się. Poza tym Jai też się o ciebie martwił, rozmawiałam z nim dzisiaj.
- Annabelle, przepraszam. To wszystko mnie zaślepiło. Poza tym chłopak nie powinien być ważniejszy od przyjaciółki – podbiega do mnie i mocno się przytula. Obejmuję jej delikatne ciałko i uśmiecham się, opierając brodę na jej ramieniu. 

W końcu wszystko się wyjaśniło, a Daniel niech się strzeże. Nie umiem znaleźć powodów, dla których to zrobił. Dlaczego podjudził wszystkich przeciwko mnie? To, że nie chciałam jego niańczenia, chyba nie może być głównym powodem tego całego zamieszania. 

Coraz więcej rzeczy zaczyna mnie trapić. Luke, dziwne zachowanie Daniela, z którym muszę jak najszybciej zamienić kilka zdań, najlepiej bez świadków. Oberwie jak jeszcze nigdy nie oberwał. 

Siedzę u przyjaciółki do wieczora, rozmawiamy o różnych sprawach, ale najwięcej o Jai’u, bo Ariana nie przestaje o niego wypytywać. Strasznie się cieszę, że coś pomiędzy nimi jest, pasują do siebie, a co najważniejsze, moja przyjaciółka jest szczęśliwa. 

Późnym wieczorem wracam do domu. Wieje lekki, jesienny wiatr, powoli przyzwyczajam się do klimatu i już prawie wcale nie jest mi zimno. 

Wchodzę do rozświetlonego domu, to dla mnie coś nowego. Zazwyczaj o tej porze ojciec siedzi jeszcze w pracy, nieważne. 

Z kuchni wydobywa się cudowny zapach popisowego dania taty. Pieczony kurczak z ziemniakami i szpinakiem. Uśmiecham się pod nosem na samą myśl o normalnym posiłku i witam się z ojcem. 

- Cześć, tato. Co tak wcześnie w domu?
- Obiecałem, że postaram się być częściej, więc jestem – uśmiecha się, zakłada rękawice i wyciąga mięso z piekarnika, a zaraz po tym ziemniaki. 

Dawno nie jadłam takich pyszności i natychmiast rozkładam na stole talerze i sztućce. Siadamy do stołu i zajadamy się specjałem ojca. 

- Masz już jakichś znajomych? – pyta zaciekawiony.
- Oczywiście! Piątkę wspaniałych przyjaciół plus jeszcze dwóch postronnych znajomych – przełykam kęs kurczaka i uśmiecham się do ojca. 
- Przyprowadź ich kiedyś – tata puszcza mi oczko, a mnie od razu robi się lepiej. 

Znowu czuję się jak mała dziewczyna. Wiem, że ktoś naprawdę mnie kocha i nie pozwoli nikomu skrzywdzić. Zmywam po kolacji i idę do siebie do pokoju. Biorę szybki prysznic, nastawiam budzik i kładę się spać. 

Rzadko pamiętam swoje sny, ale tego ranka jest inaczej. Jestem w stanie opowiedzieć wszystko co mnie tej nocy nawiedziło, a może po prostu odwiedziło. Większość z nich to wspomnienia o rodzinnym Edynburgu i mamie. Śniło mi się, że wszystko jest po staremu, mieszkam w Anglii, codziennie po szkole wracam do domu, gdzie czeka obiad ugotowany przez najlepszą kucharkę na świecie, czyli moją mamę. Tata wraca po dziewiętnastej do domu, a później wszyscy siedzimy w salonie i oglądamy jakieś durne programy. 

Uśmiecham się na samą myśl o tym wszystkim, przejeżdżam dłonią po skołatanej kołdrze, wstaję z łóżka, poprawiam pościel i udaję się do łazienki, by wyszykować się do szkoły. Patrzę w lustro i przeczesuję rudawe, już dosyć długie włosy, palcami. Postanawiam uczesać się w warkocza, w którego niegdyś czesała mnie mama. Kiedy jest gotowy, nakładam trochę podkładu na twarz, pudru, lekko maluję rzęsy i jestem gotowa do wyjścia. 

Zamykam drzwi na klucz, odwracam się w stronę ulicy i po prostu patrzę przed siebie. Piękny słoneczny dzień, ludzie uśmiechają się do siebie na ulicach, a ja mam zamiar nakrzyczeć na Daniela. Mimo wszystko to zrobię, nie mogę mu tego odpuścić, bo się nauczy, że może pozwolić sobie na zbyt wiele i rujnować mi życie. 

Będąc w szkole zauważam Jai’a. Od razu do niego podchodzę i wypytuję o Luke’a. Mam w nosie, czy ktoś z moich przyjaciół to zobaczy, sprawa została wyjaśniona z Arianą, a to dla mnie najważniejsze. 

- Jak tam z bratem? – spoglądam na niego niepewnie i przy okazji rozglądam się dookoła w poszukiwaniu Daniela.
- Dzisiaj wyszedł do szkoły, więc może będziesz miała okazję porozmawiać z nim osobiście.
Wydaje mi się, że jest odrobinę lepiej, ale nie jestem pewien, czy dalej będzie skłonny kontynuować to, co zaczęliście. Miejmy nadzieję, że tak. Tak przy okazji, dowiedziałaś się czegoś w sprawie Ariany? – kiedy wspomina o Ari, w jego oczach pojawiają się ledwo widoczne iskierki.
- Oczywiście. Daniel nagadał jej, że niby coś do siebie czujemy. Śmieszne, nie? – robię głupią minę – nie mam pojęcia, dlaczego to zrobił.
- Wydaje mi się, że cię lubi. Może chciał zająć cię czymś innym niż Luke’iem. Ale to nie moja sprawa, nie wtrącam się – wzrusza ramionami.
- Ok, nieważne, dziękuję – macham mu na pożegnanie i idę szukać swoich przyjaciół. Siedzą na ławce, wszyscy. 

- Skip, możemy porozmawiać? – patrzę na niego wyczekująca i lekko potupuję noga.
- Pewnie – uśmiecha się jak gdyby nigdy nic i idzie za mną.
- Co za głupoty nagadałeś Arianie?
- Nie wiem o co ci chodzi – udaje zdziwionego, ale słabo mu to wychodzi. Aktorem to ty na pewno nie zostaniesz, kolego.
- Nie rób z siebie debila. Ja i Jai? Naprawdę? Co ty sobie myślałeś? Chciałeś skłócić mnie i Arianę? Ale po co?! – zaczynam tracić nerwy.
- Spokojnie Annabelle – kładzie mi dłoń na ramieniu – ja po prostu chciałem, żebyś na chwilę zapomniała o Brooksie i nie pakowała się w większe tarapaty.
Zrzucam jego dłoń z ramienia.
- Coś ty sobie myślał? Wiesz jak ja się poczułam? Poza tym to nie jest twoja cholerna sprawa! Zrozum to wreszcie. Nie jesteś moim opiekunem, ojcem, czy kimkolwiek innym, żeby mówić mi co jest dla mnie dobre, a co nie. Nie masz prawa, żeby podejmować za mnie decyzje. Za kogo ty się masz?! – nie wytrzymuję i krzyczę na chłopaka, który jest naprawdę przerażony moim zachowaniem.

Inni uczniowie patrzą na mnie ze zdziwieniem, ale nie zwracam na nich uwagi. Kończę rozmowę z Danielem i idę w stronę szafki Luke’a z nadzieją, że go tam znajdę. Niestety nigdzie go nie widzę. Osuwam się o swoją szafkę i siadam na podłodze. Wiem, że Daniel niedługo do mnie przyjdzie, nie wierzę, że mogłoby być inaczej.

W pewnym momencie ktoś siada koło mnie na podłodze, wiedziałam Skip, wiedziałam. 

- Daniel, daj mi spokój, idź sobie – nawet nie otwieram oczu, żeby sprawdzić, czy to rzeczywiście mój przyjaciel.
- Nie ma tutaj żadnego Daniela – słyszę głęboki głos Luke’a. Natychmiast otwieram oczy i patrzę na chłopaka, jakbym widziała go pierwszy raz w życiu.
- Luke? Czego chcesz?
- Przemyślałem swoje zachowanie i uwierz, że nie jest mi łatwo nad tym panować. Może spróbujemy raz jeszcze?

Szatyn wstaje z podłogi i wyciąga do mnie rękę, bym wstała. Chwytam jego dłoń, przechodzi mnie dziwne uczucie, kiedy Luke zaciska swoje palce na mojej ręce i ciągnie ku górze. Stoję z nim twarzą w twarz i gdyby chciał mi coś zrobić, nie miałabym jak uciec. Byłabym już martwa, ale zaufałam mu jakiś czas temu, więc tego będę się trzymać.
- Mam nadzieję, że teraz będzie trochę lepiej – tym razem kładzie dłoń na moim ramieniu. Przez moment mam wrażenie, że się uśmiechnie, ale nic takiego się nie dzieje, jest niewzruszony. Jednak wiem, że walczy ze sobą w środku. Luke zaczyna sobie radzić, kiedy nagle słyszę rozwścieczonego Skipa. 

- Puść ją, już! Odejdź od niej! 

Nim zdążę policzyć do dziesięciu, Daniel odciąga Luke’a z wielką siłą i popycha na niebieskie, metalowe szafki, z których po uderzeniu wydobywa się cichy grzmot.
Brooks zaczyna się denerwować, widzę to. Zaciska dłonie w pięści i ciężej oddycha. Mimo wszystko jestem tak zszokowana całą tą sytuacją, że stoję jak skamieniała, co nie działa na niczyją korzyść. 

Daniel ponownie popycha mojego znajomego, o ile mogę go tak nazywać. 

Chłopak z kolczykiem w wardze w końcu się wkurza i rzuca się na Skipa. Zaczynają się bić, a ja nie wiem co robić. Nie możesz zacząć panikować, myśl trzeźwo, zareaguj jakoś, do cholery, Annabelle! Obudź się! 

- Daniel, zostaw go! Ej, przestańcie, Skip co ty robisz?! 

Żaden z nich nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi, faceci. Skaczę Danielowi na plecy i próbuję go zmusić do zaprzestania tego wszystkiego. Koniec końców mi się udaje.

Chłopak dyszy ze zmęczenia i wściekłości. 

- Oszalałeś?! – popycham go lekko.
- Ciesz się, bo przyszedłem w samą porę – nadal próbuje złapać oddech.
- W samą porę czego?

Patrzę na Luke’a, który ma całą zakrwawioną wargę, ten kolczyk wcale mu nie pomaga w takich sytuacjach. 

- On mógł ci coś zrobić!
- Zwariowałeś? Rozmawialiśmy, nikt nie chciał nikomu niczego zrobić. 

Podchodzę do Brooksa i patrzę na niego ze smutkiem, wiem, że tego nie pokaże, ale czuję, że chce stąd zniknąć, odejść gdzieś w ciche miejsce i po prostu z kimś porozmawiać. I wiem, że zaraz każe mi spadać. 

- Annabelle, lepiej już pójdę. I radzę trzymać ci swoich chłoptasiów z dala ode mnie, jeżeli nie chcesz, żeby coś się im stało – patrzę na niego bezradnie, a chłopak odchodzi.
- I twoim zdaniem, on chciał mi coś zrobić? 

Daniel patrzy na czubki swoich butów.

- Nieważne, trzymaj się ode mnie z daleka! 

Odchodzę i biegnę za Luke’iem. Łapię go za przedramię, chłopak zbyt agresywnie się odwraca i trochę rzuca mną na bok. 

- Oh, to ty. Myślałem, że to znowu ten twój chłopak.
- Mój chłopak? – patrzę na niego zdzwiona, jak i zaciekawiona.
- A nie? Myślałem, że jesteście razem, skoro tak ostro reaguje.
- Skip i ja się tylko przyjaźnimy, ale to nie ma nic do rzeczy. Mam nadzieję, że nie rzucisz się na niego, kiedy mnie nie będzie w pobliżu. I mam nadzieję, że spotkamy się jak najszybciej i porozmawiamy jak ludzie.
- Dobra, czekaj na mnie przed szkołą po lekcjach. 

Wracam do swojej paczki. Skip nie zaszczyca mnie chociażby jednym spojrzeniem, i dobrze. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. 

- Annabelle – Beth podchodzi do mnie zaniepokojona.
- Słucham? – patrzę jej prosto w oczy, jakby miało to coś pomóc. Jakbym mogła ją zahipnotyzować i sprawić, że nie będzie o nic pytać.
- Słyszałam co się stało – przeczesuje kruczoczarne włosy palcami i ukradkiem zerka na Daniela.
- No to co się stało? – wolę się upewnić, czy mój wspaniały przyjaciel znowu nie nagadał jakichś bzdur.
- Ponoć Luke już podnosił na ciebie rękę, kiedy Skip go powstrzymał.
- Serio? – nie mogę w to uwierzyć! Znowu wszystkich okłamał – tak naprawdę, to ja i Luke rozmawialiśmy, kiedy znikąd pojawił się Daniel i rzucił na Brooksa – krzyżuję ręce na piersi i patrzę z wyrzutem na Skipa, który nie spuszcza wzroku z pleców Elizabeth, jakby samo patrzenie miałoby go za nimi ukryć.
- Dlaczego miałby zmyślać? – dziewczyna jest naprawdę zdzwiona zachowaniem swojego przyjaciela.
- Nie mam pojęcia, ale tak samo było z tym, co nagadał Arianie i wam również. Może on po prostu mnie nie lubi i nie pasuje mu moje towarzystwo, nie wiem.
- Nie, mnie się wydaje, że on lubi cię za bardzo i za wszelką cenę nie chce pozwolić, by stała ci się krzywda.
- Co za bzdury opowiadasz, jakie za bardzo. Zresztą nie interesuje mnie to, Skip stanowczo przesadza. Nie jestem w stanie tego pojąć, niech trzyma się ode mnie z daleka. 

Nie chcę być w pobliżu tego chłopaka, więc odchodzę od nich wszystkich. Siadam na najniższym schodku i patrzę, jak ludzie ze sobą rozmawiają, śmieją się, szturchają. Samotna przerwa na szkolnych może się wydawać niezbyt przyjemnym przeżyciem, ale właśnie w tej chwili tego mi trzeba. Odrobinę samotności. 

Ale spokojnie, jeszcze jedna lekcja i koniec, nie będziesz musiała przebywać dłużej z Danielem w jednym miejscu, jest jeszcze jedna dobra wiadomość. Może w końcu uda mi się normalnie porozmawiać z Luke’iem.

Po wszystkich zajęciach siadam na ławce przed szkołą i cierpliwie czekam na jednego z bliźniaków. Mija dziesięć minut, piętnaście, a on nadal się nie zjawia. 

Poirytowana tym wszystkim wstaję z ławki i szybkim krokiem idę do domu. Mogłam się tego spodziewać, przecież to Luke Brooks, który rzadko dotrzymuje słowa. Nie mam nawet pomysłu na to, dlaczego się nie zjawił. Chcę być już w domu, położyć się i po prostu odpocząć. 

Droga wydaje mi się coraz dłuższa, kiedy tak desperacko pragnę dojść do jej końca. Chodnik wydłuża mi się w oczach i wydaje się, że już nigdy nie dojdę do domu. 

Czuję się, jakbym wędrowała przez co najmniej pół dnia, kiedy tak naprawdę droga powrotna zajęła mi może z pół godzinki. Opadam zła i zmęczona na kanapę w salonie i zamykam na chwilę oczy. 

Kiedy je otwieram jest już późne popołudnie i ktoś dobija się do drzwi wejściowych. Zwlekam się z czarnej, skórzanej kanapy i powolnym krokiem podchodzę do frontowych drzwi. Na progu stroi Luke Brooks we własnej osobie. 

- Nie dałem rady przyjść po szkole, bo ten twój głupi chłoptaś znowu się mnie uczepił. Trochę oberwał, ale nieważne.
- Luke, co mu zrobiłeś? – pierwszy raz tego dnia poczułam strach. Obawę, że coś mogło stać się jednemu z moich przyjaciół. Nawet w przypadku Daniela.
- Spokojnie, będzie żył – chłopak głośno wzdycha.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? – marszczę brwi i patrzę na niego zdezorientowana.
- Wyciągnąłem to z tego całego Daniela, na początku nie chciał powiedzieć, ale w końcu uległ – w jego głosie słyszę satysfakcję z tego, że użył siły, by dostać pożądaną informację.
- Wiesz co, Luke. Może pogadamy innym razem, źle się czuję, jestem zmęczona – już nie mam ochoty z nim rozmawiać. Tak bardzo czuję w stosunku do niego obrzydzenie.
- Co? – podchodzi bliżej, jest zdenerwowany. Mam wrażenie, że zaraz zaciśnie mi dłoń na gardle – teraz albo nigdy.
- Wybacz, dzisiaj nic z tego nie będzie – łzy bezradności powoli napływają mi do oczu i z całych sił powstrzymuję ich wydostanie się.
- Co ty sobie myślisz, dziewczyno? Że możesz mi coś proponować i od tak z tego rezygnować? Wiesz ile innych dziewczyn chciałoby być teraz na twoim miejscu? Cholera – wali otwartą dłonią w drzwi, a ja podskakuję z cichym piskiem – zdecyduj się w końcu! – patrzy na mnie z gniewem i odchodzi. Jak zawsze pozostawiając mnie samą z ułożoną odpowiedzią, na jego pytanie, które w jego mniemaniu pewnie jest pytaniem retorycznym. 


******************
Cześć! Coś mnie tchnęło, żeby przepisać kolejny rozdział no i proszę, jest! Mam ogromną nadzieję, że Wam się spodoba. No i chciałabym, żeby więcej osób komentowało rozdziały. Wiecie ile motywacji dają mi Wasze opinie? Mnóstwo, po przeczytaniu komentarza, mam coraz większą ochotę, by pisać i wrażenie, że jednak mi to wychodzi, skoro ludziom się podoba. Także zróbcie coś dla mnie, jeżeli czytacie, skomentujcie ;) To tylko chwila, a dla mnie bardzo dużo znaczy. Jeżeli ja znajduję chwilę na pisanie rozdziałów i komentowanie blogów, które czytam, to Wy też powinniście znaleźć chociaż 5 minut po przeczytaniu rozdziału. Do następnego! :D

7 komentarzy:

  1. Jejku jejku jejku. Dlaczego skończyłaś w takim momencie no? Nie lubię cię. Haha. Ej mi się zdaje że Daniel się zakochał w Ann. :*
    Pisz szybciutko kolejny misiek! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny. I jesteś wspaniała ze napisałaś go tak szybko. :)

    @hopebitchhope

    OdpowiedzUsuń
  3. uu świetny ! Głupi Skip, ale trochę mi go szkoda. Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam, wiedziałam, że to będzie o to z Arianą chodziło xd Do tego ten Daniel... Co on sobie wyobraża. Tak nakłamać i to jeszcze swoim przyjaciołom. I cieszę się, że tak szybko dodałaś kolejny, mam nadzieję, że następne będą równie szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham to opowiadanie ♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. najlepiej!! uwielbiam to ff xo

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale Skip mnie wkurza -.- aww Lukey *.*

    OdpowiedzUsuń