piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 17.



Weekend, a ja siedzę sama w domu, bo zbyt wiele ludzi interesuje się tym co stało się na mojej twarzy. Nie chcę nigdzie wychodzić, bo mam dosyć szeptów i spojrzeń w moim kierunku. Jest to strasznie uporczywie i po prostu niemiłe. A patrząc na problemy, które kiedyś miałam i myślę, że kiedyś je poznacie, nie daję rady normalnie funkcjonować wśród takich ludzi. Przeszłość wyryła w mojej pamięci zbyt duże piętno, by od tak o tym zapomnieć.
Dlatego siedzę na kanapie z paczką chipsów i oglądam Spongeboba jak na dorosłą osobę przystało. Bez względu na wiek, są takie kreskówki, które będę oglądać cały czas.

Za jakąś godzinę mają się pojawić Jai, Ariana, James, Daniel i Elizabeth, więc próbuję doprowadzić do porządku chociaż siebie i wyskakuję z piżamy, która ostatnimi czasy stała się moim ulubionym strojem. Ciuchy rzucam niedbale na łóżko i w samej bieliźnie przeszukuję szafkę w nadziei znalezienia jakichś czarnych legginsów i czystej koszuli w kratę. Mam niedobór w garderobie, ponieważ straszny ze mnie leń i z każdym kolejnym dniem odkładam zrobienie prania. Chyba dzisiaj będę musiała się za to wziąć, w przeciwnym razie za kilka dni nie będę miała się w co ubrać. 

Schodzę na dół „zwabiona” dźwiękiem dzwonka, wpuszczam przyjaciół, którzy od razu zajmują miejsca na dwóch kanapach w salonie. Chyba uwielbiają to pomieszczenie bardziej ode mnie. 

- Jak się dziś czujesz? – James patrzy na mnie z troską i przygląda się jeszcze lekko opuchniętemu policzkowi.
- Całkiem dobrze, ale mam nadzieję, że do poniedziałku nie będzie już zbyt wiele widać. – Wzdycham ciężko. – Luke coś mówił? – Zwracam się do Jai’a.
- Nadal nic, wychodzi z pokoju tylko po to, żeby coś zjeść. Poza tym to u niego normalne, zawsze tak było. – Patrzy na mnie trochę zakłopotany. – Mam nadzieję, że zbierze się chociaż na tyle, żeby cię przeprosić. 

Chłopak trochę się denerwuje na brata, ale Ariana od razu go uspokaja, a do mnie się uśmiecha. Jest taką ciepłą i miłą osóbką, że nie sposób jej nie lubić.
Daniel i James dorwali się do konsoli, więc siadam na fotelu i przyglądam się ich grze. Po kilku minutach zaczynają się kłócić i na tym kończy się ich rywalizacja. 

- Annabelle, może jednak gdzieś wyjdziemy? – Daniel znudzony podrzuca pilotem od telewizora.
- Gdzie? – Z chęcią bym poszła, ale z drugiej strony… Zresztą co ja się będę przejmować innymi, to mój problem, nie ich.
- Może chodźmy wszyscy do kina. – Daniel wygląda jakby wpadł na najwspanialszy pomysł na świecie i prawie widzę, jak chwali się w duchu. „Tak, Daniel. Jesteś geniuszem.” 

Po dłuższym zastanowieniu postanawiam przystać na tę propozycję i udaję się do góry po kilka rzeczy, a znajomi czekają przy drzwiach. Biorę trochę gotówki i chyba jestem gotowa, ale na wszelki wypadek wchodzę jeszcze do łazienki i poprawiam makijaż, żeby za bardzo nie pokazywać gamy kolorów, która aktualnie znajduje się na moim policzku i tuż pod okiem.
Wychodzi na to, że zawsze obrywa moja buzia, nie wiem co z nią nie tak. Jeżeli chcą mi uświadomić, że jestem brzydka i powinnam coś z nią zrobić, mogą to po prostu powiedzieć. Oho, Annabelle, humor ci wraca, to dobry znak. 

Na szczęście moi przyjaciele przyjechali na dwa samochody, jadę z Jai’em i Arianą, ponieważ przyjaciółka mnie o to poprosiła. Siedzimy z tyłu i ciągle rozmawiamy mając nadzieję, że nie przeszkadza to naszemu kierowcy. Najwidoczniej nie, bo nie ma do nas żadnych pretensji, a nawet jakby miał, pewnie nie przestałybyśmy gadać. 

Daniel znowu poczuł się geniuszem i oczywiście stoi teraz już piętnaście minut i wybiera jakiś film. W końcu szczęśliwy wraca do nas z biletami. Okazuje się, że wybieramy się na horror. To dobrze, lubię takie klimaty i śmiem myśleć, że Daniel liczy na to, iż będę się bała, nie ma mowy, kolego. Niech no tylko spróbuje się do mnie zbliżyć, to wybiję mu to z głowy kolejny raz. 

Wchodzimy na salę i zajmujemy swoje miejsca, siadam koło Ari, a koło mnie oczywiście Skip. Nie komentuję tego, bo film się jeszcze nie zaczął i nie chcę psuć popołudnia moim przyjaciołom.  Film się właśnie zaczyna, więc w sali jest ciemno, jak nie powiem gdzie.
Wiem, że Ariana i Jai się obściskują i trochę głupio mi tak koło nich siedzieć. Wlepiam wzrok w ekran i próbuję nie zwracać na nich uwagi. Chociaż nie jest to najłatwiejsze zadanie. Są szczęśliwi, mogą spróbować być razem, bo nigdzie się nie wybierają. Gdybym ja chciała się z kimś związać… wolałabym nie, bo w każdej chwili mogę zniknąć, a to nie byłoby miłe ani dla mnie ani dla chłopaka, którego nawet nie mam i zakładam, że nie będę miała w najbliższej przyszłości. 

Jak na razie film się jeszcze dobrze nie zaczął, a Daniel już próbuje mnie objąć. Strącam jego rękę z mojego ramienia i próbuję się nie denerwować. Po kilkunastu minutach spokoju Skip znowu ponawia swoją wcześniejszą próbę, a ja robię to samo z jego ręką. 

Połowa filmu i już szykuję się na jakąś straszną scenę, ponieważ takie lubię najbardziej, kiedy Daniel łapie mnie za rękę. Czy ten chłopak nie rozumie słowa „nie”? Wyrywam się z jego uścisku i wściekła wychodzę z sali. 

Drzwi zamykają się za mną z hukiem, nie przejmuję się tym, rozglądam się po korytarzu i zauważam Luke’a z jakimiś dwoma dziewczynami, a ponoć prawie wcale nie wychodzi z pokoju, chyba postanowił od tego odpocząć. Opuszczam głowę i chowam twarz za włosami, by mnie od razu nie rozpoznał. 

Kiedy jego koleżanki odchodzą, z powrotem na niego spoglądam, on też na mnie patrzy i nie wydaje się być zadowolony. Bez jakiegokolwiek zastanowienia podchodzę do chłopaka. 

- Masz mi coś do powiedzenia? – Patrzę mu prosto w oczy i stoję na tyle blisko, by mógł przyjrzeć się moim siniakom, a raczej ich pozostałościom.
Brooks odwraca się na chwilę, po czym jak oparzony obraca mnie do siebie plecami i pcha za najbliższą ścianę.
- Poczekaj tutaj. – Jest dziwnie spięty, ale widzę, że nie jest na mnie wściekły, więc o co chodzi? 

Nastroje zmieniają mu się częściej niż kobiecie przechodzącej menopauzę. Odchodzę jeszcze kawałek i chowam się za filarem, bo stamtąd mam o wiele lepszy widok. 

Brooks podchodzi do jakichś trzech podejrzanych typów, po chwili orientuję się, że to ci sami kolesie, którzy mnie napadli jakiś czas temu. 

Nie wiem co z nimi uzgadnia, ale widzę, że daje im jakieś pieniądze. Co jest kurde nie tak z tym chłopakiem? Podchodzę trochę bliżej, żeby móc coś usłyszeć. Jedyne co udaje mi się wychwycić z takiej odległości to: „Gdzie masz swoją śliczną koleżankę, Brooks? Stęskniłem się za nią.” Nie słyszę odpowiedzi Luke’a, ale widzę, że jest zdenerwowany, wręcz wściekły.  I znowu znienawidzony przeze mnie typ. „Ona jeszcze będzie moja, zapamiętaj to. Lepiej dobrze jej pilnuj.” 

Słucham?! Czy ja się przesłyszałam? Nie ma mowy, do jasnej cholery!

Odchodzę i siadam na małej ławeczce przed kinem. Mam w nosie wszystkich, którzy zachodzą w głowie co się ze mną stało. Sama próbuję się dowiedzieć, co tak naprawdę zaszło kilka minut temu. Prawdopodobnie zachowanie Luke’a nie jest jego jedynym problemem i to mnie najbardziej niepokoi. Po kilkunastu minutach z kina wychodzą podejrzani faceci, więc szybko się odwracam, żeby przypadkiem mnie nie rozpoznali. Udało się, nawet nie spojrzeli w moją stronę. Oddycham z ulgą, bo naprawdę nie chciałabym się ponownie znaleźć w ich rękach. A raczej w łapskach ich szefa, nie chcę czuć na sobie nawet jego wzroku. 

Cały czas jestem zszokowana jak nigdy wcześniej, co tu się do diabła dzieje? Mam wielka nadzieję, że nie chodziło o mnie, mam nadzieję, że Luke ma mnóstwo koleżanek, które oni też znali. Ktoś zajmuje koło mnie miejsce i wyrywa mnie tym samym z zamyślenia. Podskakuję spłoszona, ale w porę orientuję się, że to tylko Luke. 

- Możemy kontynuować naszą rozmowę.
- Czekam. – Krzyżuję ręce na piersi i patrzę na niego wyczekująco.
- Na co? – Zastanawia się przez chwilę, a potem widzę w jego oczach, że się domyślił. – Chcesz, żebym cię przeprosił.
- Brawo Sherlocku. – Nie odpuszczę mu tego, a jak już mnie przeprosi, to wypytam go o tych typów.
- Nie wiem, czy to słowo jak na ten moment przejdzie przez moje usta, ale.. – Zakłada mi włosy za ucho, żeby zobaczyć resztki siniaków na moim policzku. Patrzy na nie przez krótką chwilę, a potem po namyśle, daje mi delikatnego całusa w policzek. Czuję jego zimny kolczyk na skórze i lekko się wzdrygam, chociaż nie powiem, to całkiem przyjemne uczucie.
Zamieram, czas się na chwilę zatrzymuje. Co się właściwie dzieje, halo!

- Myślę, że tyle wystarczy, bo na razie nie stać mnie na nic więcej. – Mówiąc to odchodzi i nie zdążam go już zatrzymać…

Wystarczyłoby mi klepnięcie po ramieniu czy coś, ale on musiał… Boże, dlaczego oni mi to robią, co jest z nimi wszystkimi nie tak? Najpierw Daniel, teraz Luke. 

Jestem w szoku, ponieważ nigdy nie spodziewałam się czegoś takiego po Brooskie.
Nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Siedzę w tym samym miejscu, kiedy w końcu dołączają do mnie przyjaciele. Daniel wie dlaczego wyszłam, ale reszta nie ma o tym zielonego pojęcia, chyba że im powiedział, w co szczerze wątpię. 

- Widziałam twojego brata. – Mówię jak w transie i nawet nie patrzę na Jai’a i całą resztę.
- Rozmawiałaś z nim? Przeprosił cię? – Chłopak jest bardzo ciekawski i zaczyna wypytywać, mogłam nie zaczynać tematu, ale przecież ze wszystkiego da się wybrnąć.
- Tak jakby. – Uśmiecham się lekko, by nie budzić żadnych podejrzeń…


 **********
Cześć ludzie! Mam nadzieję, że wam się spodoba, co prawda nie jest długi, jak na mnie jest przerażająco krótki, ale czasem tak bywa, chciałam dopisać coś jeszcze, ale stanęłam w miejscu, więc dodaję to co mam, żebyście dłużej nie czekały. Liczę na jakieś szczere opinie. Przy ostatnich kilka razy się uśmiechnęłam, a najwięcej przy najdłuższym komentarzu, za który bardzo dziękuję! Postaram się jak najszybciej napisać kolejny rozdział i tak już do końca opowiadania. Mam nadzieję, że nie wypadnie mi jakiś wyjazd... znowu. Do zobaczenia, liczę na was! x

4 komentarze:

  1. Cuudoownee !♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie się doczekałam!! :D Nawet jeśli krótki, to liczy się jakość, a nie ilość, więc tu nie ma na co narzekać, bo treść rozdziału jest genialna :) Wow! Luke ją pocałował w zraniony policzek!! Aww jakie to słodkie! A Daniel mnie wkurza.. Jak się raz mówi nie, to znaczy NIE. Ale to facet, jemu nie przetłumaczysz. On nie może znieść myśli, że dziewczyna go nie chce, bo to zraniłoby jego ego.. Tak czy siak rozdział świetny i nie mogę doczekać się następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham słodkiego Luke’a *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. "Tak, Daniel. Jestes geniuszem" hahaha najlepsze :D jejku słodzki Luke *o*

    OdpowiedzUsuń